To był absolutnie wyjątkowy tydzień – nie tylko miałem okazję, po raz kolejny, pobiegać w nowym bardzo atrakcyjnym miejscu, ale też wystartowałem w 25 edycji – niezwykłego Biegu Powstania Warszawskiego na dystansie 10 km. Ale po kolei:

Plan na Tydzień 19 był taki:

T - 19 Plan

Wiedziałem, że będę musiał go trochę zmodyfikować i spokojny bieg w piątek zastąpię Biegiem Powstania w sobotę. To będzie oczywiście bardziej wymagające dać z siebie wszystko na 10 km, niż spokojny bieg na 15, ale jednocześnie obniżyłem sobie tym samym kilometraż z całego tygodnia.

Tydzień rozpocząłem standardowo od spokojnego biegu w poniedziałek rano, ale tym razem z jakiegoś powodu Endomondo zaplanowało dla mnie bieg bez typowych 5-ciu przebieżek. Co jest bardzo podejrzane, ponieważ w ubiegłym tygodniu pisałem, jak bardzo się do nich przyzwyczaiłem. Co najmniej dziwny zbieg okoliczności 😉 .

Natomiast już w środę rano miałem przyjemność biegać po czeskiej Pradze. Po pierwsze oczywiście widoki były wspaniałe:

T-19 Prague castle

Po drugie – i tutaj pojawia się nutka zazdrości w stosunku do naszych południowych sąsiadów – infrastruktura i podejście do biegaczy jest niesamowite. Na ścieżkę biegową, którą widać na tych zdjęciach, wbiegłem w samym centrum miasta i biegłem nią w kierunku południowej strony miasta przez ponad 8 km. Ani razu nie musiałem przebiegać przez ulicę (pasy, światła), obok była wyznaczona ścieżka rowerowa, co więcej kiedy po tych 8 kilometrach musiałem wracać w stronę hotelu, ścieżka ciągnęła się dalej.

T-19 - NikeBieganie w takich warunkach to sama przyjemność. Można biec spokojnie bez kombinowania, szukania najlepszej trasy, unikania świateł itd. Dzięki temu udało mi się zrealizować 2 mocne interwały po 10 minut każdy w tempie poniżej 4:45. To był zdecydowanie bardzo dobry trening przed sobotnim startem.

W sobotę – 25. Bieg Powstania Warszawskiego na 10 km startował o 21:00. Chciałem być w okolicach startu trochę wcześniej aby sprawnie odnaleźć swoją strefę startową, rozgrzać się bez stresu i ogólnie przygotować do startu.

T-19 StartZapisałem się do strefy startowej 45:00 – 50:00 minut, ponieważ taki był mój cel – chciałem koniecznie zejść poniżej 50 minut, a może nawet powalczyć o życiówkę czyli poniżej 49 min. Pogoda jeszcze przed samym startem była idealna – nad Warszawą przeszła burza, powietrze się trochę ochłodziło, było bardzo dobrze (przynajmniej na starcie).

Start odbywał się w wyznaczonych strefach startowych, które ruszały w mniej więcej 5-cio minutowych odstępach czasowych. Na początek VIP’y i Elita, później planowany czas do 40 minut, itd.

T-19 Start bieguWyglądało to bardzo atrakcyjnie i atmosfera biegu nocnego była niesamowita. Moja grupa wystartowała mniej więcej o 21:10. Po starcie przekonałem się, że większość osób zapisuje się do wyższych grup startowych, albo kierując się super-optymizmem (np. do tej pory biegłem 10 km w czasie 55 min, więc dzisiaj na pewno wyrobie się poniżej 40), albo zupełnie nie zwracali na to uwagi i zapisywali się byle gdzie. To wyjątkowo utrudniało bieg! Musiałem wyprzedzać praktycznie przez cały bieg od startu do mety i na prawdę bardzo mało osób mnie wyprzedziło. To wcale nie znaczy, że byłem super szybki, tylko 90% osób z mojej grupy i grup lepszych było tam kompletnie na wyrost. Przyznam szczerze, że zupełnie tego nie rozumiem – jaka to przyjemność być ciągle wyprzedzanym i popychanym w plecy? Poza wyprzedzaniem biegu nie ułatwiał deszcz, który jednak zdecydował wrócić nad Warszawę tak w okolicach 21:30 i wraz z upływem czasu padał coraz bardziej.

Poza tymi drobiazgami biegło się rewelacyjnie, nogi niosły mnie do przodu jak nigdy dotąd. Po 4 kilometrach dogoniłem pacemaker’a na czas 47:30 i postanowiłem się go trzymać. Nie zawsze biegłem obok, ale miałem go w polu widzenia przez większość trasy. Bardzo mi to pomogło trzymać równe tempo. Na 8-mym kilometrze (ostatnia prosta na Wisłostradzie przed podbiegiem) wiedziałem, że będzie życiówka – wyprzedziłem pacemakera i biegłem na maksa do mety. Cały bieg ukończyłem z czasem 47:03, co dało mi średnie tempo biegu na 4:38 min/km i jest moim absolutnym rekordem. Wiem, że jest jeszcze miejsce na urwanie nawet 2 minut z tego wyniku w tym sezonie, ale z tym poczekam, na czas po Maratonie. Wróciłem do domu około 23, zmęczony, szczęśliwy, całkowicie mokry, ale z nowym rekordem życiowym 🙂 !

W niedzielę rano po raz pierwszy od bardzo długiego czasu czułem zakwasy i ból mięśni. Mimo wszystko wiedziałem, że muszę zrobić długie wybieganie. Chyba po raz pierwszy naprawdę mi się nie chciało, ale cóż począć 🙂 – motywowany medalem po wczorajszym starcie – poszedłem.

T-19 Niedziela

Tym razem w planie były 22 km., ale ponieważ w sobotę zrobiłem “tylko” 10 km zamiast zaplanowanych 15 km, postanowiłem dodać 2 do niedzielnego planu – w ten sposób tygodniowy kilometraż będzie bliższy celu. Mniej więc po 8-mym kilometrze zacząłem odczuwać Bieg Powstania Warszawskiego w nogach. Było ciężko – a tak naprawdę to było bardzo ciężko, walczyłem ze sobą aż do nawrotu na 12 km. Potem już nie miałem wyboru musiałem wrócić do domu :), albo biegnąc albo idąc, wybrałem opcje szybszą. Nie myślałem o niczym po prostu stawiałem kolejne kroki, zasilane energią z pomarańczowego żelu, którego działanie tym razem naprawdę poczułem (przynajmniej na 20-30 minut). Udało się “dobiec” (dowlec) do punktu początkowego i pokonać 24 km w tempie 5:31 min/km, więc tempo nie było wcale złe, ale poziom zmęczenia był wyjątkowy. Tak słabo się jeszcze nie czułem – całe szczęście, że to była niedziela bo nie miałbym żadnych szans przetrwać w pracy po czymś takim. No cóż teraz już wiem, że długie wybieganie, kolejnego dnia po wyścigu nie jest zbyt dobrym pomysłem. Mimo wszystko zakwasy miną, a życiówka pozostaje 🙂

Podsumowanie tygodnia:

Tydzień 19 – dystans 60.57 km ; czas treningu: 5g:18m:13 s

 

Projekt Maraton – Tydzień 19 was last modified: July 27th, 2015 by Andrzej

Leave A Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *