Kolejny tydzień biegania w domowych stronach i kolejne rekordy. Forma rośnie z tygodnia na tydzień, a przebywanie w okolicach domu najwyraźniej mi służy 🙂 .
Plan na ten tydzień był całkiem ciekawy:
Poniedziałek jak zwykle spokojny bieg z 5-cioma przebieżkami, aby odreagować niedzielne długie wybieganie – 25 km z poprzedniego tygodnia. Tym razem obyło się bez niespodzianek, ani żadnych innych spektakularnych wydarzeń.
Natomiast w środę – intensywny bieg z dwoma interwałami. W ubiegłym tygodniu dziwiłem się dlaczego Endomondo planuje mi trening interwałowy z tylko jednym intensywnym odcinkiem. Teraz już wiem 🙂 tak było tydzień temu i to było spokojne przygotowanie i powrót do intensywnych treningów po mojej kontuzji. Zastanawiam się jakie jeszcze informacje Endomondo o nas zbiera… 🙂 Skąd system wiedział, że miałem kłopoty ze ścięgnem Achillesa po pierwszym treningu interwałowym i dlaczego przestał mi układać taki trening na okres kilku tygodni po to, aby teraz znów do tego powrócić? Naprawdę nie wiem, jest to trochę przerażające, ale zarazem bardzo wygodne mieć tak dobrze dobranego trenera osobistego w kieszeni 🙂
Tym razem moim celem było utrzymanie tempa 4:48 min/km w dwóch interwałach po 10 minut z 2 minutową przerwą między nimi. Wyszło nawet całkiem dobrze:
Dla niewtajemniczonych, chodzi o to, aby niebieska linia tempa utrzymywała się powyżej pomarańczowych słupków :). Byłem mocno zmęczony, ale bardzo zadowolony, że udało mi się utrzymać tempo, które jeszcze kilka miesięcy wcześniej było dla mnie praktycznie nieosiągalne. Przy okazji ustanowiłem własny rekord na 5 km w czasie: 23:12.
W piątek kolejna niespodzianka, tym razem mój zazwyczaj spokojny i relaksujący bieg na 9 max 10 km stał się konkretną wycieczką na 13 km. Jak na poranną rozrywkę przed pracą to całkiem sporo. Na szczęście już nie było tak gorąco i biegło się całkiem przyjemnie. Dystans też już nie stanowi jakiegoś dużego problemu i to uczucie zasiadając o 9 do komputera, że mam już w nogach 13 km jest bezcenne 🙂 Polecam!
Jak zwykle najbardziej wymagający dystans wypada w niedzielę. Tym razem 23 km, a więc o 2 mniej niż w poprzednim tygodniu. Przygotowałem sobie do testów kolejne 2 nowe żele energetyczne.
Wszystko wskazuje na to, że nareszcie trafiłem na coś, co odpowiada mi w 100%. MyProtein żel o smaku porzeczkowym z kofeiną oraz o smaku cytrynowym bez kofeiny. Smaki obu są bardzo przyjemne, nie za słodkie i nie są słone. Konsystencja też jest idealna dla mnie, czyli taka bardziej płynna i niebyt gęsta. Efekt odczuwamy po około 15 minutach od spożycia, więc standardowo. Jedyne do czego można się przyczepić to sposób otwierania saszetki. Trzeba odrywać końcówkę, na szczęście da się to zrobić bardzo łatwo nie zalewając sobie dłoni żelem i nie trzeba jej przegryzać. Oczywiście lepsza byłaby zakrętka, ale cóż chyba nie można mieć wszystkiego – tutaj smak wygrywa.
Biegło mi się idealnie praktycznie przez całą drogę. Testowałem nową trasę biegnącą wałem przeciwpowodziowym wzdłuż Wisły i jestem zachwycony. Widoki są genialne:
Być może jestem słabo zorientowany, ale do tej pory nie zdawałem sobie sprawy z tego, że w Warszawie są jeszcze miejsca z tak dziką i piękną przyrodą. Co ważniejsze wał idealnie nadaje się do biegania, nie tylko ze względu na ładny widok, ale przede wszystkim mamy doskonałą ścieżkę biegową i praktycznie zero ludzi.
W tak imponującej okolicy, nawet nie wiedziałem kiedy mijały kolejne kilometry. Pilnowałem tylko czasu tak, aby co 45 minut zjeść na trasie żel energetyczny. Przy okazji po raz kolejny udało mi się pobić swój rekord czasu na dystansie półmaratonu to już 1:51:36 🙂 Trudno mi teraz uwierzyć, że 3 miesiące temu po przebiegnięciu 15 km nie wiedziałem jak się nazywam ze zmęczenia i nie byłem w stanie się ruszać. W niedzielę po 23 km po powrocie do domu i śniadaniu byłem gotowy na dalszą część dnia. Forma rośnie – a to dobry znak 🙂
Podsumowanie tygodnia:
Tydzień 17 – dystans 61.32 km ; czas treningu: 5g:15m:18 s