Tydzień 10 zakończony! To już aż 10 tygodni 🙂 to chyba taki mały okrągły jubileusz 🙂 A tak na serio, to cieszę się, że udało mi się już tyle wytrzymać – trenować regularnie 4 razy w tygodniu. Do tej pory opuściłem tylko jeden trening, chyba w drugim tygodniu planu (nawet nie pamiętam dlaczego). Przyznaje, że bieganie poranne stało się dla mnie prawie takim samym nawykiem jak mycie zębów, prawie, bo zęby myję codziennie, a nie co drugi dzień :). Naprawdę po kilku tygodniach łatwo się przyzwyczaić i nie jest to już żaden wysiłek, ani poświęcenie, aby zebrać się rano i wyjść pobiegać.
Tydzień 10 upłynął spokojnie, bez niespodzianek i bez rekordów. Co więcej, wygląda na to, że Endomondo już dobrze poznało moją formę i nie zaskakuje mnie nowymi planami w każdy poniedziałek. To bardzo cieszy, przynajmniej mogę sobie zaplanować poniedziałkowy poranek dzień wcześniej, nie ryzykując, że z 35 minutowego treningu zrobi się 50 minutowy, a ja się o tym dowiem wychodząc z domu rano na trening.
Tymczasem do rzeczy – plan na ten tydzień był taki:
Poniedziałek spokojny bieg z 5 przebieżkami, tym razem bez większych trudności. Nawet pomimo 19 km poprzedniego dnia, innymi słowy dużo lepiej niż poniedziałek w ubiegłym tygodniu (numer 9). Faktycznie było spokojnie.
Natomiast w środę było wręcz przeciwnie – bieg był trudny, oczywiście trudny jak na moje standardy amatora, 10 minut rozgrzewki, a potem – 6.9 km w tempie 5.05 km/minutę. To dla mnie oznaczało prawie 35 minut szybkiego biegu i pilnowania szybkiego tempa. Udało mi się na tym odcinku zejść poniżej 5 minut/km, ale muszę przyznać, że było ciężko i byłem zmęczony, dalej 10 minut spokojnego biegu na ochłodzenie, szybki prysznic i do pracy 🙂
Piątek to bieg na rozluźnienie i przygotowanie przed weekendowym długim wybieganiem. Tym razem biegłem w sobotę, ponieważ niedzielę miałem całą zajęta. W planie 19 km. To tyle samo ile w ubiegłym tygodniu. Kondycyjnie nie było ani lepiej, ani gorzej, po 15 kilometrze było ciężko i myślałem tylko o tym aby dobiec. Przy życiu trzymała mnie siła woli i piękna okolica.
Po 10 kilometrze standardowo przyszedł czas na żel. Poprzednio chwaliłem Wam żele energetyczne Isostara (był smak Mango i coś jeszcze), tym razem spróbowałem innego, aby mieć porównanie.
Gel o smaku jabłkowo-truskawkowo-
Podsumowując ten trening 19.5 kilometra w 1 godzinę i 51 minut, co daje nam średnie tempo 5:43 min/km. Jak dla mnie wynik rewelacyjny. W ubiegłym roku w takim tempie biegałem na 10 kilometrów i to był sukces 🙂
Korzystając z okazji, że doczytaliście do samego końca przypominam o mojej akcji #BiegamDobrze, w której dedykuję swój start w Maratonie podpopiecznym fundacji Dzieci Niczyje. Jeśli jeszcze o tym nie słyszeliście to koniecznie zajrzyjcie Tutaj
Podsumowanie Tygodnia:
Tydzień 10 – dystans 43.54 km; czas treningu: 4g:03m:24 s
Jeśli podobają Ci się teksty na tej stronie skorzystaj z formularza poniżej i zostaw mi swój adres e-mail. Będziesz otrzymywać powiadomienia o nowych artykułach. Obiecuje żadnego spamu!