Kolejny Tydzień za mną. To już 7, a pozostało 21 :). Tym razem było dużo lepiej niż poprzednio, chociaż plan też był wymagający.

Tydzien 7 - plan
Pierwsze dwa treningi to dwa w miarę łatwe biegi z 5 i 6 przebieżkami odpowiednio. Tak jak wspominałem poprzednio, bardzo lubię takie bieganie z przebieżkami, bo jest to ciekawe urozmaicenie treningu, a zarazem dobre ćwiczenie na poprawę kondycji. Spokojny bieg, a potem 5 razy zdecydowanie przyspieszam na 20 sekund. Podczas przebieżek staram się, aby tempo było zdecydowanie poniżej 5 min/km. Nie kontroluję tego na Garminie, ponieważ to tylko 20 sekund, ale wkładam w to wysiłek i chcę, aby było zdecydowanie szybciej. Mam nadzieję, że z upływem czasu uda się pokonać 4 min/km, przynajmniej na te bardzo krótkie momenty.
We wtorek wieczorem, przed moim środowym treningiem, miałem wątpliwości odnośnie porannego treningu i sporą pokusę, aby przenieść trening na popołudnie. W środę rano o 8:30 miałem już pierwsze spotkanie w firmie i nie mogłem się na nie spóźnić. To znaczyło, albo pobudka o 5:20 i godzinny trening zaczynam przed 6, albo przeniesienie biegania na popołudnie. Doszedłem do wniosku, że biegnąc popołudniu trochę złamałbym swoje zasady i nie stosował się do tego, do czego Was namawiam (biegamy rano), więc budzik na 5:20 i do dzieła. Pierwsze 15 minut było dosyć trudne, zanim udało mi się na dobre rozbudzić, ale potem już było rewelacyjnie jak zwykle, o 7 byłem w domu z poczuciem dobrze rozpoczętego dnia. W czwartek wolny, spokojny i relaksujący bieg na 6.15 km w tempie 6.05 min/km, więc idealna rozgrzewka przed długim wybieganiem w niedzielę.
Nadszedł czas na niedzielny długi bieg. Plan treningowy proponował tym razem 17 km, a więc o 2 km więcej, niż w poprzednim tygodniu. Tutaj pozwoliłem sobie na małą modyfikację, po raz pierwszy od początku całego cyklu. Pamiętając, jak się czułem poprzednio po 15 km, dodanie kolejnych 2 byłoby samobójstwem i proszeniem się o kontuzję. Postanowiłem pobiec 15 km po raz kolejny, aby sprawdzić jak będzie tym razem. Nie uważam tego za porażkę, ani za poddanie się – wierzę, że treningi i bieganie na długie dystanse uczą nas słuchać własnego ciała i wiedzieć kiedy i jak reagować. Nie ma sensu dokładać sobie kolejnych kilometrów bez zastanowienia się czy to ma sens. Po co mi kontuzja, która mogłaby zniszczyć cały mój plan.

W tą niedzielę, akurat miałem przyjemność znaleźć się we Florencji, weekendowo/turystycznie, więc widoki i trasy do biegania były naprawdę spektakularne.

Florence1

Przy okazji podkreślam, że urlop lub krótki weekendowy wypad, nie jest powodem do rezygnacji z treningu. To naprawdę bardzo proste, pakujemy buty i zegarek ze sobą, sprawdzamy na Google Maps co jest w pobliżu i biegniemy. Mamy dzięki temu okazję lepiej poznać okolicę i zobaczyć miejsca, w które potem warto się wybrać i pozwiedzać.

Tym razem biegło mi się naprawdę bardzo dobrze i wszystko odbyło się bez żadnych komplikacji. Nogi pracowały tak jak trzeba, żadnego niespodziewanego zmęczenia czy spadku formy (może to dzięki pokonanym 419 stopniom na dzwonnice przy katedrze poprzedniego dnia). Po godzinie żel energetyczny, jak zwykle i 15 kilometrów minęło zanim zdarzyłem się zorientować. Udało mi się utrzymać całkiem dobre (jak na moją kondycję) tempo 6:02 co było o ponad 20 sekund szybciej na kilometr niż zaplanowało Endomondo. Wcale tego nie planowałem, po prostu biegłem spokojnie oszczędzając siły tak, aby ukończyć dystans. Teraz już wiem, że jestem gotowy na więcej.

Tydzien 7 - Florencja - Endo

Podsumowanie tygodnia:

Tydzień 7 – dystans 37.18 km; czas treningu: 3g:44m:04 s

 

Projekt Maraton – Tydzien 7 was last modified: May 12th, 2015 by Andrzej

Leave A Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *