Kolejny Tydzień zakończony, zostało już tylko 5! Robi się coraz poważniej. W tym tygodniu nie było kryzysu mimo, że pokonałem 30 km po raz kolejny, może to skandynawskie bieganie w tygodniu mnie zahartowało 🙂 .
Plan na tydzień 23 był następujący:
Tym razem już od poniedziałku z powodów zawodowych miałem okazję być w Kopenhadze. Zaplanowałem, że pobiegnę tam zarówno w poniedziałek, jak i w środę.
W poniedziałek był najzwyklejszy bieg na 10 km w spokojnym tempie, ale za to w nadzwyczajnej okolicy.
Ścieżka widoczna na zdjęciu powyżej ciągnęła się chyba aż do samej Szwecji :). Ja w każdym razie nie sprawdziłem jej długości, gdyż po 5 kilometrach musiałem wracać w stronę hotelu. Sama ścieżka jest rewelacyjna długa i prosta przez co idealnie nadaje się do treningów interwałowych, można sobie przyspieszać i zwalniać do woli bez rozpraszających zakrętów :). Do tego wszystkiego dodajmy sąsiedztwo rzeki po której pływają motorówki oraz żaglówki i mamy obraz ścieżki idealnej.
Kolejny bieg wypadł standardowo w środę. Tym razem w przeciwieństwie do poprzednich podobnych treningów, miałem zaplanowane prawdziwe interwały. Na początek 10 minut spokojnego biegu na rozgrzewkę, a potem 3 x 5 min w tempie 4:37 min/km, dalej 30 minut spokojnego biegu i jeszcze raz 3 x 5 minut na 4:37 min/km, całość zakończona 10 minutowym spokojnym biegiem na regeneracje. Plan był ciekawy i całkiem wymagający. Wymyśliłem, że tym razem wypróbuje inną trasę i pobiegnę wzdłuż rzeki do centrum Kopenhagi (mój hotel był w południowej części miasta). Pomysł był bardzo dobry, a widoki rewelacyjne, ale trasa zupełnie nie nadawała się do treningu interwałowego.
Przede wszystkim po mieście biegnie się po kostce brukowej, co nie było zbyt przyjemne. Co gorsze, co kilkaset metrów był jakiś remont/budowa i były wyznaczone objazdy. Zamiast skupiać się na biegu musiałem się pilnować, aby się nie zgubić. Na szczęście cały czas wiedziałem, że jeśli będę się trzymał rzeki, dotrę tam gdzie powinienem.
Plusem było na pewno to, że udało mi się zwiedzić miasto o 7 rano, jeszcze przed rozpoczęciem pracy. W miarę udało mi się trzymać zadane tempo, ale szczerze mówiąc ten trening byłby o wiele lepszy na otwartej ścieżce z poniedziałku.
W piątek, już po powrocie do Warszawy standardowy bieg regeneracyjny na 11 km. Nic ciekawego, poza dobrym rozpoczęciem weekendu.
W niedzielę jak zwykle czas na długie wybieganie. Tym razem nie chciałem modyfikować propozycji Endomondo. W planie było 30 km i dokładnie tyle zamierzałem zrobić. Pamiętając 31 km z poprzedniego tygodnia do tego biegu podszedłem z pewną obawą i niepokojem… ale cóż począć, nie ma wyboru. Rozpocząłem o 7:30 w niedzielny poranek przy bardzo dopisującej pogodzie – 18/19 stopni i piękne słońce. Tym razem zamiast po raz kolejny biec po wale wzdłuż Wisły, ułożyłem nową trasę wokół Wilanowa, przez Ursynów i na koniec Las Kabacki.
Starałem się trzymać tempo między 5:20, a 5:30 min/km przez cały czas. Tym razem było dużo lepiej niż w ubiegłym tygodniu. Duże zmęczenie zacząłem odczuwać dopiero w okolicach 28 km, a nadal nie było to porównywalne z tym co czułem tydzień temu. Ostatni kilometr przyspieszyłem i zrobiłem go w tempie poniżej 5 min/km, co tylko potwierdziło, że miałem w organizmie jeszcze zapas sił. Pewnie, że po powrocie do domu byłem bardzo zmęczony i miałem dosyć, ale byłem żywy 🙂 w przeciwieństwie do poprzedniego tygodnia. Nadal nie jestem sobie w stanie wyobrazić jak można przebiec jeszcze 12 kilometrów więcej, ale jestem w stanie zrozumieć, że po 30 się nie umiera 🙂 . Mam nadzieję, że za 5 tygodni będzie tylko lepiej!
Podsumowanie tygodnia:
Tydzień 23 – dystans 67.40 km ; czas treningu: 5g:52m:43 s